14-03-2022

Felietony

O CO WŁAŚCIWIE CHODZI W CYFROWEJ TRANSFORMACJI

Transformacja cyfrowa? Nie zapomnij o wspólnej wizji, unikaj “dwóch prędkości” i uważaj na analfabet…

Paweł Motyl

Jako nastolatek byłem zafascynowany fantastyką popularnonaukową i z wypiekami na twarzy wielokrotnie oglądałem takie klasyki jak „Łowca Androidów”, „Terminator”, „Obcy”, „2001: Odyseja kosmiczna”, czy nawet stare dobre „Gwiezdne Wojny”. Były to – dość ponure w Polsce – późne lata osiemdziesiąte i żałowałem, że nie dane mi będzie doświadczyć tych wszystkich cudów techniki: wszechobecnych komputerów, robotów i androidów, latających samochodów czy odległych misji kosmicznych. 

Z perspektywy czasu uśmiecham się do tego wspomnienia, bo oto „stało się!”. Żyjemy w świecie, który coraz bardziej przypomina science fiction, tyle że „fiction” zastępowane jest stopniowo przez „science”. Pięknie ujął to Artur C. Clarke: „Każda wystarczająco zaawansowana technologia jest nieodróżnialna od magii”. Funkcjonujemy właśnie w takiej magicznej rzeczywistości, w której tempo zmian technologicznych jest bezprecedensowe. 

Cyfryzacja otwiera przed biznesem wiele wspaniałych szans, tworzy jednak przy tym i zagrożenia, choćby w zakresie cyberbezpieczeństwa. Rodzi też wiele wyzwań dla liderów transformacji cyfrowej, spośród których fundamentalnym jest jasne ustalenie i zakomunikowanie w organizacji… o co właściwie chodzi. 

W dżungli technologii liczy się wspólna wizja

„Pod koniec długiego lunchu nad spokojną taflą Jeziora Genewskiego wiceprezes dużej globalnej firmy wyznał nam: »Mamy tuzin komitetów zajmujących się transformacją cyfrową; mamy inicjatywy w zakresie transformacji cyfrowej; idziemy pełną parą w kierunku transformacji cyfrowej… ale nikt nie potrafi mi wytłumaczyć, co to tak naprawdę znaczy«”1 . 

Tak zaczynał się pewien artykuł w „Harvard Business Review”. Podejrzewam, że ów wiceprezes nie był osamotniony w swoich odczuciach: do worka z napisem „transformacja cyfrowa” wrzucić można wszystko. Niemal każda organizacja, z którą pracuję jako doradca czy trener, ma swoje własne rozumienie i swoją własną receptę na cyfryzację. I słusznie, bo w większości przypadków stosowanie zasady „kopiuj-wklej” z innej firmy jest kiepskim pomysłem. 

Problem w tym jednak, że wewnątrz organizacji rozumienie roli cyfryzacji i świadomość zachodzących zmian muszą być absolutnie jednolite. Jeśli różne osoby czy działy w firmie mają własny pogląd na transformację i własny pomysł na jej prowadzenie, to wcześniej czy później skończy się to spektakularną porażką. To trochę jak organizowanie w kilka osób absolutnie wyjątkowego urlopu. Jeżeli chcemy zbudować unikatowe doświadczenie, na przykład przez miesiąc eksplorować dżunglę w odległym regionie świata, musimy zbudować pełną zgodność i wspólne rozumienie tego wydarzenia. Do jakich krajów lecimy? Na jak długo? Na jakie etapy dzielimy przygodę? Według jakich zasad działamy, jakie mamy role w tym zespole? 

W biznesie dwa wielkie wyzwania to: po pierwsze zapewnić, że przyjęty model transformacji cyfrowej jest adekwatny do organizacji, a po drugie zagwarantować, że pracownicy mają identyczne rozumienie tego, czym owa transformacja ma być, jak przebiegać i jaką rolę mogą w tym procesie odgrywać.

Te zadania spoczywają na barkach liderów i pośrednio wiąże się to z trzecim wyzwaniem, jakim jest asymilacja technologii. 

Po pierwsze człowiek, po drugie technologia

Jeden z prezesów dużego międzynarodowego koncernu technologicznego, z którym miałem przyjemność rozmawiać na początku 2020 roku, powiedział: „W transformacji cyfrowej rozwiązanie technologiczne jest o tyle mało istotne, że jest jedynie środkiem, który ma pomóc osiągnąć nam konkretny cel. Jest nim taka zmiana postaw i zachowań, by przekładały się na większą efektywność organizacji i tworzenie wartości dla wszystkich jej interesariuszy”. Nic dodać, nic ująć. 

Nawet najdoskonalsze i najbardziej zaawansowane technologie będą bezużyteczne, jeśli nie zmienią się nawyki ludzi. Można zamienić prosty telefon komórkowy na kosmiczny smartfon najnowszej generacji, tylko po co, jeśli korzystać będziemy z niego nadal wyłącznie do prowadzenia tradycyjnych rozmów głosowych i wysyłania wiadomości SMS? Warto zatem nieustannie sprawdzać, czy nie tworzy się nam organizacja „dwóch prędkości”, gdzie część z pracowników zmieniła już swoje zachowania i korzysta z nowych rozwiązań, a część nie poradziła sobie z asymilacją i pozostaje coraz bardziej w tyle. 

Czwarte zadanie liderów to minimalizowanie ryzyka i usprawnianie procesów operacyjnych poprzez standaryzację. To oczywiście nic nowego. Wyzwanie czai się jednak w mądrym wyborze – gdzie chcemy korzystać z wystandaryzowanego rozwiązania, a gdzie stawiać na „uszyte na miarę” podejście opisane w pierwszym zadaniu lidera? 

Po piąte, nie przestawaj się uczyć

Nie możemy też zapomnieć w tym wszystkim o własnym rozwoju. Alvin Toffler powiedział: „Analfabetą XXI wieku będzie nie ktoś, kto nie potrafi czytać czy pisać, a ktoś, kto nie potrafi się uczyć, oduczać i uczyć ponownie”. Dziś każda aktywna zawodowo osoba doświadczy dewaluacji i zastąpienia technologią przynajmniej części swoich kompetencji i doświadczeń. 

Działo się tak również w przeszłości: mistrzowie kaligrafii z czasem ustąpili miejsca maszynom drukarskim, a potem edytorom tekstu. Imponująca zdolność do prowadzenia w pamięci złożonych obliczeń przestała mieć znaczenie, gdy pod strzechy trafiły kalkulatory. Umiejętności nawigacyjne, tak ważne w dawnych wyprawach, dziś odgrywają nieporównanie mniejszą rolę, zastąpione urządzeniami GPS. 

Podobne procesy zachodzą dziś w zawrotnym tempie, obejmując coraz więcej kompetencji i opartych na nich zawodów, zarówno fizycznych, jak i umysłowych. Wszystko, co może zostać zastąpione technologią, zostanie zastąpione, bo tak jest taniej, szybciej i skuteczniej. Piątym zadaniem lidera transformacji jest zatem dbałość o ciągły rozwój osobisty, nieustanne „uczenie, oduczanie i uczenie od nowa”.

Standardy i Rozwiązania

Rozwiązania

Rozwiązania służą usprawnieniu procesów biznesowych. Traceability to zdolność śledzenia przepływu dóbr „od pola do talerza”, order-to-cash to połączenie elektronicznych komunikatów (EDI) z etykietą logistyczną GS1, co pozwala na usprawnienie fizycznych przepływów towarowych i towarzyszących im informacji (od zamówienia do zapłaty). Upstream to użycie standardów GS1 w obszarze zaopatrzenia (producenci surowców, półfabrykatów, komponentów i opakowań).

Zobacz aktualne wydanie